„Piniata” pełna żartów

Tekst: Wojciech Brusiło

Abelard Giza ruszył w Polskę w trasę ze swoim programem stand-upowym: Piniata. 13 lutego wystąpił w Centrum Sztuki w Oławie i… kolejny sukces! Występ zgromadził salę pełną fanów stand-upu, którzy, sądząc po salwach śmiechu, nie zawiedli się nowym programem. I nic dziwnego. Giza udowodnił, że dobrze zrobiony stand-up rozbawi każdego.

  • Nie tylko Abelard

Autor programu nie występował jednak sam. Supportowany był przez Jakuba „Śliwę” Śliwińskiego oraz Mateusza Petryka. Choć oboje trzymali poziom, żarty były zabawne, to – jeśli mam być szczery – nie dorównują oni Gizie. W ich występach nie zabrakło jednak tego, co, moim zdaniem, najzabawniejsze w stand-upie: rozmów z publicznością. Nadawało to typowego dla tego typu imprez luzu. Ta interakcja widz-występujący powoduje, że łatwiej wczuć się w klimat. Ostatecznie chodzi o to, żeby się pośmiać, a to udało się bez wątpienia.

  • Mistrz znów na scenie

Piniata to kolejne widowisko Gizy. Po udanych Proteus Vulgaris czy Numer 3, Abelard serwuje nowy program. Nowy pod wieloma względami, bo tematyka tego materiału odbiega nieco od poprzednich. Mimo, że ponownie pojawiały się żarty i anegdotki o rodzinie czy rodzicielstwie, to wachlarz poruszanych tematów był bardzo szeroki. Klasyczny jednak był brak tabu. Abelard potrafi zrobić żart ze wszystkiego. Największe wrażenie zrobiło na mnie natomiast to, jak stand-uper przechodził od jednego wątku, do drugiego. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale przejście z tematu przemocy w związku, na kompleksy było co najmniej zaskakujące. Zrobił to tak płynnie, że nawet nie zauważyłem, kiedy zmienił temat.

Podobnie jak w przypadku supportu, występ Abelarda bogaty był w kontakt z publiką. Szczególnie podczas fragmentów dotyczących związków. Tutaj pozdrawiamy Anię i Łukasza, z którymi to Giza rozmawiał chyba najczęściej. Był to po prostu Abelard w najlepszej formie. Z tej Piniaty wypadał naprawdę porządny, zabawny stand-up.